WSTĘP 

 

Jedyni na morzu zieleni
Brodzimy śród ostów czepliwych
Do ruin, by dotknąć ostatnich kamieni
Ostałych po domu szczęśliwym.

Tu było okno… tam ganek,
Tu ogród… przy ścieżce piwonie,
Firankę porywa walc na fortepianie,
Przed gankiem w zaprzęgu rżą konie.

Do dworu aleją jesionów
Dwukółką ze sprawą ksiądz proboszcz,
Uchylam kapelusza: „Niech będzie pochwalony”
„Na wieki…” - w jesionach nad głową.

Niech będzie niezapomniany
Ksiądz proboszcz i dwór, i aleja,
I cmentarzyka wciąż otwarte rany
Z płonącym zniczem - nadzieją.

 

(fragment „Tworylnego”
z tomu „Moje Bieszczady – góry niezwykłe”
Jerzego Baryły Nowakowskiego)

„Tu było okno… tam ganek,/ Tu ogród… przy ścieżce piwonie…” Tak jest w wierszu „Tworylne” Jerzego Baryły Nowakowskiego. W „Antropogenicznych zmianach środowiska wodnego w Bieszczadach do 1951 r.” jest nieco mniej lirycznie. Powtarza się raczej: tutaj był młyn, tam tartak, tutaj staw dworski, a tam grobla… Ten materiał to już piąta część, zaczętego w 2007 r., dokumentowania różnych przedsięwzięć, których celem było wykorzystanie - głównie do celów gospodarczych - wody i energii wodnej. W pierwszej części przedstawione zostały zmiany środowiska wodnego w dolinie górnego Sanu, w drugiej - w dorzeczu górnej Solinki, w trzeciej - w dorzeczu Czarnej, w czwartej – w dorzeczu Jasieńki.
W tym roczniku przedmiotem opisu są przekształcenia dokonywane na przestrzeni wieków w dolinie górnego Strwiąża. Autor - po analizie dokumentów historycznych i przeprowadzeniu wizji lokalnych - udowodnił istnienie w przeszłości na tym terenie ponad 40 obiektów. Zinwentaryzowane i zlokalizowane młyny i tartaki, zbiorniki retencyjne, stawy, młynówki, fosy, kanały i wodociągi znajdowały się na obszarze Berehów Górnych (obecnie: Brzegi Górne), Dźwiniacza Dolnego, Łodyny, Równi, Strwiążka, Ustjanowej Górnej i Ustrzyk Dolnych.
„Antropogeniczne zmiany środowiska wodnego…” to jeden z trzech tekstów Macieja Augustyna. Choć nie sąsiadują ze sobą, warto je zasygnalizować jednocześnie, gdyż spięte są co najmniej dwiema klamrami. Pierwsza: wszystkie wiążą się z historią gospodarczą regionu, dotychczas bardzo słabo rozpoznaną i opisaną; druga: wszystkie dotyczą dóbr, odrywających nie tylko w przeszłości Bieszczadów niezwykle istotną rolę, która współcześnie staje się jeszcze ważniejsza. Te dobra to: woda, lasy i ropa naftowa.
Historię bieszczadzkiej „gospodarki lasowej” i kształtowania się leśnej administracji egzemplifikuje „Zarys dziejów Nadleśnictwa Berehy do 1951 r.”. Choć tekst dotyczy konkretnej „jednostki gospodarczo-organizacyjnej” to większość zawartych w nim informacji na temat zmian zachodzących przez stulecia w gospodarce leśnej można „ekstrapolować” na całe Bieszczady.
Przez wieki „jedynym praktycznie produktem handlowym ropopochodnym o wartości handlowej była maź, stosowana jako smar. O jej znaczeniu na lokalnym rynku świadczy zapis w umowie, jaką w 1559 r. zawarła rada miasta Leska z dzierżawcą tamtejszego ratusza Gregierem, w której gwarantowano mu możliwość sprzedaży świec i mazi adnotacją: „winni go panowie rajce bronić, gdyby kto przedawał świece albo masz”.
Kariera ropy naftowej zaczęła się „dopiero w połowie XIX, kiedy to pojawił się wzrastający z każdym rokiem popyt, niosący perspektywę poważnych zysków z eksploatacji złóż naftowych”. Jednym z przejawów tego procesu było powstanie w Bieszczadach, gdzie złoża ropy naftowej były relatywnie łatwo dostępne, wielu ośrodków wydobycia tego surowca. Jedna z takich kopalń powstała w Uhercach. Ponieważ była to „kopalnia była bardzo obiecująca”, o jej objęcie trwały „różne zabiegi przedsiębiorców z Galicji, a nawet całych Austro-Węgier”. Jednym z posiadaczy koncesji na poszukiwania i eksploatację ropy w Uhercach był nawet króla Polski Augusta II Mocnego. „Historia kopalni ropy naftowej w Uhercach Mineralnych” Macieja Augustyna niejako na marginesie wyjaśnia także, skąd w nazwie miejscowości bierze się jej drugi człon.
„W dorzeczu Osławy” to - znany już wiernym czytelnikom „Bieszczadu” - cykl autorstwa Wojciecha Wesołkina. Najpierw przedstawił on dzieje Woli Michowej - „wsi, miasta i gminy zbiorowej”, później - Balnicy, Maniowa i Szczerbanówki, a obecnie skupia się na Łupkowie i Zubeńsku. Obie wioski, leżące na wschód od Woli Michowej, łączyło przez ponad trzy wieki podobieństwo losów. Dopiero od drugiej połowy XIX w. historia dla jednej z nich była mniej, a dla drugiej nieco bardziej łaskawa. Z jej wyroków także jedna z nich nadal istnieje, po drugiej pozostały jedynie zapiski historyczne, nazwa naniesiona na niektórych mapach i nieliczne ślady w terenie.
Szkic historyczny Łukasza Bajdy „O dawnym Baligrodzie i zamku Balów” to z kolei przenosiny w dorzecze Sanu. Położony nad będącą jego dopływem Hoczewką Baligród jest jedną z bieszczadzkich miejscowości, które zostały „założone z inicjatywy rodziny Balów - potomków Piotra z Węgier, rycerza Kazimierza Wielkiego, który z bratem Pawłem otrzymał od króla rozległe dobra w ziemi sanockiej”. Historia Baligrodu jest – jak zauważa autor – „słabo poznana i opisana”, a publikowany właśnie szkic „może przyczynić się (…) do poszerzenia stanu wiedzy o osiemnastowiecznym Baligrodzie”. I się przyczynia.
Wartościowe uzupełnienie tego materiału stanowi „Inwentarz dóbr miasta Baligroda z przedmieściami tudzież wsi Stężnicy z zamkiem i folwarkiem do niej należącemi. 30 July 1732 spisany i przy gromadach weryfikowany”. Dzięki temu dokumentowi możemy oczyma wyobraźni zobaczyć baligrodzki zamek i przynależne doń zabudowania folwarczne w Stężnicy, a także poznać powinności, jakie ciążyły na poddanych. Warto przytoczyć choćby nazwy niektórych: zaorek, oborek, zażen, obżen, zakos, obkos, zagrab, ograb, szarwark… Pewnie większość z nich nie zyskałaby akceptacji we współczesnych scrabblach.
„Pieczęcie bieszczadzkie” to kolejna kontynuacja cyklu, który został zapoczątkowany w poprzednim „Bieszczadzie” opisem dawnych pieczęci i ich odcisków, zachowanych w dokumentach majątków dworskich, w aktach parafialnych, gminnych czy sądowych, pochodzących z gminy Ustrzyki Dolne. W tym roczniku Bogdan Augustyn, kontynuując tematykę sfragistyki bieszczadzkiej, koncentruje się na gminie Lutowiska. „Ten bardzo zniszczony kulturowo teren wydawał się dla tej dziedziny badań bardzo niewdzięczny. Jednak z czasem udało się zgromadzić sporą liczbę dokumentów, na których widnieją odciski różnych pieczęci praktycznie z każdej miejscowości”.
W prawie każdym roczniku jest co najmniej jeden tekst, mówiący o ratowaniu bieszczadzkich zabytków. Tym razem Szymon Modrzejewski w materiale „Kamienie są lekkie…” przedstawia niektóre bieszczadzkie dokonania - założonej przez niego i działającej pod jego kierunkiem - Nieformalnej Grupy Kamieniarzy „Magurycz”. Jej podstawowe cele to „ratowanie, inwentaryzacja i dokumentacja sztuki sepulkralnej, krzyży i kapliczek przydrożnych oraz wszelkich obiektów sztuki cerkiewnej pozostających bez opieki (chrzcielnice, krzyże ze zwieńczeń nie istniejących cerkwi, kostnice, kaplice, archiwalia) na terenach zamieszkiwanych pierwotnie głównie przez Bojków i Łemków, ale także Żydów, Polaków, Cyganów i Niemców”.
Działania „Magurycza” uhonorowane zostały „grand prix” Unii Europejskiej w dziedzinie dziedzictwa kulturowego „Europa Nostra”. Nagrodę tę Szymon Modrzejewski odebrał z rąk światowej sławy tenora i przewodniczącego „Europa Nostra” Placido Domingo podczas ceremonii, która odbyła się 10 czerwca 2011 r. w Concertgebouw w Amsterdamie.
Z pewnością nie tylko amatorów memuarów zainteresują „Wspomnienia” Zofii Chołoniewskiej z d. Pulnarowicz. Autorka, zachowując niemal werystyczne podejście, opowiada o losach swojej rodziny. A nie jest to rodzina tuzinkowa. Jej dziadek Józef Pulnarowicz był wicestarostą turczańskim. Natomiast ojciec Władysław działał w Związku Walki Czynnej, w czasie I wojny światowej zaś był legionistą. Po wojnie m.in. kierował Kasą Chorych w Turce i był dyrektorem komisarycznym Ubezpieczalni Społecznej w Turce, Samborze i Drohobyczu. Przez wiele lat wchodził w skład turczańskiej rady miejskiej i powiatowej. Był też senatorem 3., 4. i 5. kadencji Senatu II RP. Miał na koncie „wiele publikacji dotyczących szlachty na terenie Galicji w pasie Podkarpacia”. Napisał również historię powiatu turczańskiego „U źródeł Stryja, Sanu i Dniestru”.
Po 17 września 1939 r. ukrywał się we Lwowie. W lipcu 1940 r. przy próbie przekroczenia granicy z Węgrami został aresztowany i osadzony „na Brygidkach”. W kwietniu 1941 r. Trybunał Wojskowy 6. Armii Specjalnego Kijowskiego Okręgu Wojskowego skazał go na karę śmierci. Na krótko przed zajęciem Lwowa przez Niemców został rozstrzelany razem ze skazanym w tym samym procesie na 25 lat pozbawienia wolność i 5 lat pozbawienia praw publicznych synem Janem (bratem autorki wspomnień).
„Tank” o niezwykłych o czach” Waldemara Bałdy mówi o wybitnej postaci, której biografia wiąże się m. in. z Łupkowem (o czym mało kto wie) i ze Lwowem (o czym zapewne wie znacznie większa liczba ludzi).
Ponieważ tytuł tego artykułu brzmi trochę tajemniczo, nie zdradzę, kto jest jego głównym bohaterem. Dla zachęty dodam, że czyta się ten materiał bardzo dobrze, bo Waldemar Bałda jest nie tylko tropicielem związków znanych ludzi z Bieszczadami i różnych ciekawostek w bieszczadzkiej historii, ale i znakomitym opowiadaczem.

Tadeusz Szewczyk

 

BIESZCZAD nr 17 - rok 2011

 

 

UWAGA COPYRIGHT

Wszystkie materiały prezentowane na stronach tego serwisu (np. teksty, layout, grafiki, zdjęcia, logotypy, kod html/css etc.)

chronione są prawem autorskim. Ich nieautoryzowane wykorzystanie w jakikolwiek sposób jest karalne.Wszelkie prawa zastrzeżone

All rights reserved 

© 2011 TOnZ - Oddział Bieszczadzki