WSTĘP 

 

strumień w oczy człowieka
takim światłem patrzy
jakby nigdy nie widział
noża z nożem na krzyż
jakby nigdy nie słyszał
wołania pomocy
jakby nigdy tu nad nim
dym się nie obłoczył

 

(fragment „Litanii bieszczadzkiej”
Tadeusza Śliwiaka)

Na 2014 r. przypadły okrągłe rocznice wybuchu dwu największych wojen w historii ludzkości, wojen, które kosztowały życie dziesiątków milionów ludzi, spowodowały niewyobrażalne straty materialne i przyniosły ogromne zmiany geopolityczne na mapie świata. Obie te wojny przetoczyły się także przez Bieszczady, odcisnęły swoje piętno na tej ziemi i powichrowały czy poprzerywały życie jej mieszkańców. Nawiązując do słów poety, tutejsze strumienie niejednokrotnie widziały wówczas nóż z nożem na krzyż, słyszały wołania pomocy i dym nad nimi nieraz się obłoczył.
W tym roczniku, choć nie jest on z zamysłu „rocznicowy”, są materiały, które się z tymi światowymi zawieruchami wiążą. Z I wojną światową łączy się materiał biograficzny „Był komendantem Legionów”. Prawdopodobnie większość z nas spodziewa się, iż jego bohaterem będzie Józef Piłsudski. A tak nie jest. Jest to rzecz o komendancie Legionów Polskich, o którym pewnie mało kto pamięta, a który miejscem urodzenia związany jest z Przedgórzem Bieszczadzkim. Tekst Waldemara Bałdy nie jest suchym biogramem, odnotowującym jedynie fakty i daty z jego życia, lecz stanowi próbę pokazania żywego człowieka dzięki wykorzystaniu relacji dwóch pełniących służbę u jego boku pamiętnikarzy. Jednym z nich jest hr. August Krasicki, co dodatkowo kojarzy ów materiał z naszym regionem.
Natomiast II wojny światowej dotyczy tekst Tomasza Boruckiego „Przeprawy generała Władysława Andersa i jego podkomendnych przez Bieszczady na Węgry pod koniec wojny obronnej 1939 r.” Celem tej publikacji jest „kompleksowa analiza historyczno-topograficzna dwóch bieszczadzkich przepraw rozbitków z Grupy Operacyjnej Kawalerii gen. Andersa w oparciu o wszystkie dostępne materiały źródłowe”. Autor, sięgając do relacji uczestników tych zdarzeń i źródeł archiwalnych, szczegółowo opisuje przebieg ostatnich walk Grupy Operacyjnej Kawalerii gen. Andersa, rozprawiając się przy okazji z mylnymi – jego zdaniem – opiniami na ich temat i błędami faktograficznymi, a także licząc, że „rekonstrukcja tych marszrut (…) stanowić będzie dla pasjonatów gór i historii asumpt do podejmowania wędrówek śladami gen. Andersa i jego żołnierzy przez Bieszczady w Polsce i na Ukrainie”. Opis dwóch fotografii z okresu międzywojennego stanowi osnowę materiału Bolesława Baranieckiego „By nie zostali zapomniani. Ludzie ze strażackich fotografii i ich losy”. Jest to w jakimś sensie kontynuacja materiału „Jedna fotografia, a tyle historii”, zamieszczonego w poprzednim „Bieszczadzie”. Wtedy przedmiotem opisu była galowa fotografia leskich strażaków, zrobiona w 1928 r. przed frontonem zamku Krasickich. Bolesław Baraniecki dzięki znakomitej pamięci nie tylko zidentyfikował uwiecznione na tamtym zdjęciu osoby, ale opowiedział także, czym się zajmowały, z jakich rodzin się wywodziły, jakie były ich wcześniejsze i dalsze losy.
W podobnej konwencji utrzymany jest tekst w tym roczniku, gdzie opisywane są dwie fotografie „strażackie” z lat 30. XX w. Również i tym razem ustalenie wykazu znajdujących się na nich postaci jest punktem wyjścia do opowiedzenia ich indywidualnych historii, a opowieści te układają się niczym puzzle w zbiorowy portret sporej części leskiej społeczności. Ogromną wartość stanowi to, że Bolesław Baraniecki z pomocą żony Danuty tworzy portret – jeśli tak można powiedzieć – diachroniczny tej zbiorowości, przedstawiając wcześniejsze i późniejsze losy poszczególnych osób, które w czasach „noża z nożem na krzyż” bardzo często stawały się losami bolesnymi czy wręcz tragicznymi.
Powiązania między historią globalną i lokalną, a także wpływy historii światowej na losy pojedynczych ludzi dają się także wyłuskać we wspomnieniach Witolda Mołodyńskiego, dotyczących Rafinerii Nafty „Fanto” SA w Ustrzykach Dolnych. Dzieje tej firmy – jej utworzenie, rozbudowa, przekształcenia, zamknięcia i ponowne otwarcia – były mocno zdeterminowane wielkimi wydarzeniami historycznymi i procesami społeczno-gospodarczymi w makroskali. Jednocześnie od tego, co dzieje się na świecie, w dużym stopniu uzależniony był bieg życia autora tych wspomnień i jego rodziny, choć mogłoby się wydawać, że korelacja ta nie powinna być aż tak mocna.
To, jak wielkie wydarzenia historyczne wpływają na losy pojedynczych ludzi i lokalnych zbiorowości, widać także doskonale w dziejach Prełuk i Dusztyna. Historia obu tych wiosek stanowi treść piątej części cyklu „W dorzeczu Osławy” Wojciecha Wesołkina. We wcześniejszych czterech przedstawił on dzieje Woli Michowej, Balnicy, Maniowa i Szczerbanówki, Łupkowa i Zubeńska oraz Smolnika i Mikowa.
Również kontynuacją cyklu jest materiał „Dorzecze górnego Wiaru”. Po raz siódmy już Maciej Augustyn podejmuje temat antropogenicznych przekształceń środowiska wodnego w Bieszczadach. W poprzednich sześciu zinwentaryzował, zlokalizował i opisał dokonane przez ludzi zmiany środowiska wodnego w dolinie górnego Sanu, w dorzeczach górnej Solinki, Czarnej, Jasieńki oraz w dolinie górnego i środkowego Strwiąża. Tym razem zajmuje się tymi zmianami, jakie w ciągu kilku stuleci w wyniku przedsięwzięć gospodarczych nastąpiły w dorzeczu Wiaru.
Następny materiał Macieja Augustyna opatrzony jest tytułem „Czy istniał wczesnośredniowieczny system umocnień obronnych w Bandrowie?” Na to tytułowe pytanie nie udziela on jednoznacznej odpowiedzi. Lecz na podstawie interpretacji fotografii lidarowej Bandrowa, a także sugestii, zawartych w dorobku Antoniego Schneidera, badania toponimów, analizy dokumentów historycznych i kontaktów z archeologami uznaje za bardzo prawdopodobne istnienie grodziska wczesnośredniowiecznego na terenie obecnego Bandrowa. Potwierdzenie lub obalenie tej tezy wymagałoby jednak przeprowadzenia dokładnych badań archeologicznych.
„Pogrom w Lutowiskach. Przyczynek do dziejów przemysłu drzewnego na początku XX w.” to tytuł kolejnego tekstu Macieja Augustyna. Współcześnie słowo „pogrom” jest używane jako określenie zbiorowych ataków na przedstawicieli mniejszości narodowościowych czy religijnych. Najczęściej kojarzy się z aktami przemocy wobec Żydów. To zdarzenie, do którego doszło 10 marca 1907 r. w Lutowiskach, jeśli już zdecydujemy się je tak nazwać, było pogromem na opak.
W artykule „Intercyzy i zapisy dożywocia źródłem do genealogii szlachty sanockiej w II połowie XVIII w.” Tomasz Hołyński przytacza prawie 150 zapisów genealogicznych, dotyczących szlachty sanockiej z lat 1739–1804. Odnoszą się one głównie do intercyz i zapisów dożywocia sporządzanych przez małżonków i ich rodziców. Z rękopisu „Notaty do genealogii różnych rodzin XVIII w. z akt archiwów we Lwowie” wybrano wszystkie zapisy z dokumentów stworzonych na terenie ziemi sanockiej, wnoszonych do grodu lub ziemstwa sanockiego oraz związane z rodzinami pełniącymi urzędy ziemi sanockiej albo rodami obecnymi na Sanocczyźnie.
Co roku członkowie i sympatycy Bieszczadzkiego Oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w długi weekend otwierający maj wyjeżdżają na Ukrainę i zwiedzają dawne polskie Kresy. Te „wyjazdy mają walor poznawczy i edukacyjny, niosą też duży ładunek emocjonalny. Zmuszają do zadumy i refleksji. Trudno pominąć też aspekt prowadzonej wtedy dokumentacji – zazwyczaj fotograficznej, wykonanej niekiedy w tzw. ostatniej chwili, najczęściej obiektów historycznych i zabytkowych, świadczących o niedawnej polskości tych ziem”.
Podobne cele miał ubiegłoroczny pobyt na Sokalszczyźnie. W tym przypadku ładunek emocjonalny był szczególnie wielki, gdyż „tereny te są bardzo bliskie dużej grupie obecnych mieszkańców Bieszczadów”, tych, którzy znaleźli się w Bieszczadach w wyniku Akcji H–T, a także ich dzieci, wnuków, a niekiedy już i prawnuków. Owocem tego wyjazdu jest artykuł Andrzeja Szczerbickiego „Zabytki nad Ratą, Sołokiją i Bugiem”, w którym – oprócz opisu obiektów zabytkowych z Rawy Ruskiej, Potylicza, Uhnowa i Krystynopola – pomieszczono także zarysy dziejów tych miejscowości.
„Cerkiew w Równi” Bogdana Augustyna to próba pokazania, na czym polega unikatowość tej świątyni. Datowana na I poł. XVIII w. cerkiew greckokatolicka pw. Opieki Matki Bożej (obecnie kościół filialny pw. Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych) w Równi jako jedyna w Bieszczadach „daje pewne wyobrażenie, jak budowano cerkwie na tym terenie w czasach wcześniejszych”. Autor wyjaśnia, na czym polega „archaiczność” tej budowli oraz jakie elementy jej konstrukcji i wystroju sprawiają, że zalicza się ją do najcenniejszych zabytków architektury sakralnej w Bieszczadach.
„W Rajskiem 25 maja 2014 r. odbyło się uroczyste poświęcenie odnowionej murowanej kaplicy na Hrabie, pochodzącej z II połowy XIX w. Ponieważ wnętrze chylącej się ku upadkowi kaplicy było już zupełnie puste, lokalni opiekunowie ze Stowarzyszenia „Rajska Dolina” zagospodarowali je po odbudowie od nowa za pomocą kilku skromnych sprzętów, w większości współczesnych. Niedługo przed ceremonią poświęcenia został także umocowany w pustej niszy nad drzwiami fragment metalowej figury Chrystusa”. Odtworzenia historii tego krucyfiksu, którego fragment odnaleziono wiosną 2014 r. w zbuchtowanej przez dziki ziemi wiosną 2014 r., podejmuje się Janusz Żmijski, pisząc „O odnalezieniu ułomka figury Chrystusa z krzyża pańszczyźnianego w Rajskiem”.

Tadeusz Szewczyk

 

BIESZCZAD nr 19 - rok 2014

 

 

UWAGA COPYRIGHT

Wszystkie materiały prezentowane na stronach tego serwisu (np. teksty, layout, grafiki, zdjęcia, logotypy, kod html/css etc.)

chronione są prawem autorskim. Ich nieautoryzowane wykorzystanie w jakikolwiek sposób jest karalne.Wszelkie prawa zastrzeżone

All rights reserved 

© 2011 TOnZ - Oddział Bieszczadzki